BYŁO CUDOWNIE. Szyłyśmy, kupowałyśmy materiały, zwiedzałyśmy Olsztyn i spędziłyśmy mnóstwo godzin na rozmowach o szyciu. Ania ma wiele zapierających dech w piersiach krawieckich "zabawek", ale chyba największe wrażenie zrobiła na mnie jej hafciarka. Ustawia się wzór jak w komputerze, nakłada nici i tamborek z tkaniną i można zająć się czymś innym, np. szyciem. Do momentu oczywiście, kiedy trzeba podejść i zmienić szpulkę na inny kolor. Wyszycie danego wzoru trwa długo i jeśli jest on skomplikowany, wielobarwny, to trzeba się trochę nachodzić i nazmieniać tych szpulek. Dlatego i tak trzeba być w domu i zaglądać co jakiś czas, czy hafciarka nic od nas nie chce. Ania pokazała mi swoje przepiękne serwetki z haftami kwiatów i różowa naparstnica po prostu powaliła mnie na kolana. Była tak piękna, że nie mogłam oderwać od niej wzroku. I tak miła i gładka w dotyku. Nigdy wcześniej nie widziałam takich haftów. Kwiat wyglądał jak żywy. Jeszcze tego samego dnia poszłyśmy do sklepu z tkaninami i kupiłyśmy materiał, na którym Ania wyszyła dla mnie taką samą naparstnicę. Jest taka piękna! Uszyłam z tego materiału torbę, którą prezentuję poniżej. Tak strasznie mi się podoba, że mogłabym z nią spać, jak małe dziecko. Torbę uszyłam według tutorialu ze strony jakuszyć.pl, który gorąco polecam. Wszystko dokładnie opisane i przedstawione na rysunkach tak, że nie ma żadnych wątpliwości, dzięki czemu bardzo wygodnie się szyje.
A wracając do Ani, możliwość porozmawiania z kimś, kto dzieli tę samą pasję, to przyjemność, jakiej nie da się opisać. Ekstaza (w tym przypadku) owerlockowo-hafciarkowa. Naładowana energią po same uszy wróciłam do domu i od razu rzuciłam się w wir szycia. W międzyczasie zrobiłam jeszcze kilkanaście słoików ogórków na zimę, co tylko dowodzi przypływu ogromnych sił na miarę Himena.
Refleksja, jaka pojawiła się w mojej głowie po tym wszystkim, to żeby przeżyć totalne odrodzenie i radość wypełniającą każdą komórkę ciała, nie trzeba wygrać w totolotka, ani wyruszyć w podróż dookoła świata, ani też rozmyślać nad sobą wśród buddyjskich mnichów. Można być szczęśliwym tu i teraz. Wystarczy tylko odkryć, co nam daje szczęście. Co sprawia, że nie możemy zasnąć, myśląc o tym, że jutro się tym zajmiemy? Co sprawia, że mimowolnie się uśmiechamy, kiedy tylko o tym pomyślimy? Ja już wiem...:)