chciałam tylko wejść na chwilę, dać znak życia i napomknąć, że tyle się ostatnio dzieje, że nie mam czasu usiąść do pisania. Nazbierało się kilka zaległych postów i mam nadzieję, że po trochę uda mi się je napisać. Codziennie łudziłam się, że dzisiaj to na pewno usiądę do komputera. Jeszcze tylko zrobię zakupy, wstawię pranie, poskładam suche sprzed dwóch dni, wyprasuję sobie ubrania na jutro i pojeżdżę rowerkiem. I co, zawsze się okazywało, że wypadało coś, co wcale nie było zaplanowane, typu nagle dostaję miskę pigwy i robię z niej przetwory. Za to do szycia usiadłam i bardzo chętnie Wam pokażę, co uszyłam.
Miałam pracowity weekend i uszyłam dwie piłki z metkami dla maluchów - Witka i Leny. Miała powstać jeszcze trzecia, dla Lilki, ale ponieważ piłki płatały straszne figle i nie chciały dać się uszyć, to ostatecznie wystarczyło mi sił i cierpliwości tylko na dwie. No cóż, Lilka dostanie swoją w późniejszym terminie. Piłki zasługują na oddzielnego posta, bo dużo o nich pisania. Planuję też zrobić o nich tutorial, bo uszyłam ich w końcu ponad 3 i nauczyłam się na błędach baardzo dużo. Myślę, że może Wam się przydać kilka fajnych rad. Poza tym postanowiłam trochę zmienić charakter bloga i potraktować go również trochę jako notatnik - wrzucać notatki, które tworzę po uszytych projektach, żeby mieć wszystko w jednym miejscu, móc w każdej chwili do tego zajrzeć i przypomnieć sobie, czego mam unikać, szyjąc drugi raz z tej samej formy. A przy okazji może przyda się ta wiedza komuś, kto chciałby uszyć coś podobnego. O ile łatwiej się szyje, kiedy szlak jest już przetarty;)
Dzisiaj pokażę Wam pokrowce na taborety, które uszyłam jakiś czas temu z materiału zakupionego za kilka złotych w lumpeksie i będącego w poprzednim życiu zasłoną. Bardzo mi się spodobał wzór, oryginalny, ciekawy i ciepły - w sam raz na jesienne chłody. Trochę taki indyjski. Myślę, że idealnie będzie pasował do wnętrza kuchni mojej Mamy, bo jest tam dużo koloru żółtego, pomarańczowego i różnych odcieni brązu. Mama pokrowców jeszcze nie widziała, ale jutro się do niej wybieram, więc zobaczę, jak się prezentują na taboretach. Materiał wygląda tak:
Kiedyś uszyłam pokrowce z kwadratu i po założeniu na taboret bardzo się marszczyły na rogach. To był błąd. Teraz zrobiłam zaokrąglone i mam nadzieję, że będą się lepiej prezentować.
A tak wygląda pokrowiec przed zszyciem i wpuszczeniem gumki:
Po samym zszyciu nie ma sensu go pokazywać, bo dużej różnicy nie ma, a po wpuszczeniu gumki nic nie widać, bo się wszystko zwija w kłębek. Jak zrobię zdjęcia w kuchni, to tu dorzucę.
Pa pa:))))
Chyba ostatnio jakoś czas przyspieszył, bo ja też mam go jak na lekarstwo.
OdpowiedzUsuńfajnie wyszły!, coś na ten temat wiem, bo sama niedawno szyłam!
OdpowiedzUsuńoj ja też mam czasu mało na wszystko, mimo że za sprawą swojego szkraba wstaję baaardzo wcześnie, dużo za wcześnie:))
OdpowiedzUsuńmama silesia, wcześniej benkowo:)
Fajne są, nic dziwnego, że Twojej mamie się spodobały:)
OdpowiedzUsuńświetnie Ci wyszły te pokrowce :)
OdpowiedzUsuńSiedzieć na safari! To jest to. Faktycznie ciekawy materiał;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń