18.02.2015

A ja uwalniam tkaniny!

Dość tych zapasów i wysypujących się z szafek materiałów. Jestem nałogową zbieraczką i gdybym nie zabroniła sobie jakiś czas temu kupowania tkanin, to pewnie bym w nich w końcu utonęła. Większość materiałów została kupiona na konkretne projekty, które z różnych przyczyn nigdy nie zostały zrealizowane. A materiał sobie leżał i leżał i chyba sam stracił nadzieję na to, że czeka go jeszcze w życiu jakaś przygoda. A mój gust się zmieniał i w końcu złapałam się na myśleniu, że jest mi szkoda coś uszyć, bo zaraz mi się zmieni gust i już nie będę chciała w tym chodzić. Dopiero podczas mojej długiej choroby doszłam do tak oczywistego wniosku, że myśląc w taki sposób, nigdy nic nie uszyję. Dlatego postanowiłam uwolnić moje tkaniny z szafy i nadać im nowe życie. Potrzebuję wielu rzeczy i nie chcę ich kupować. Ilość tkanin, jaką obecnie posiadam zdecydowanie wystarczy na to, żeby stworzyć coś fajnego. A tu krótka prezentacja moich zbiorów:

Główna szafa, wypchana materiałami, tasiemkami, wypełnieniami, gumkami, guzikami itd. Jest w niej dosłownie wszystko oprócz filcu i pudełka z masą dodatków, schowanego w innej szafce.

Złapałam się też na tym, że z racji braku miejsca mam poupychane materiały, gdzie się da. Proszę bardzo - w szafce pod telewizorem mam polary i bajzel do uporządkowania:


Nawet w pawlaczu trzymam tkaniny. Te są na zesłaniu, bo przykładowo chciałam mieć 2 lata temu spódnicę ze skóry węża i sobie taki materiał kupiłam. A później stwierdziłam, że w sumie to nie będę miała, gdzie jej ubrać, więc zakup okazał się nieprzemyślany i materiał leżakuje. Mam parę takich biedaków. Chyba zrobię jakieś rozdanie, bo na pewno komuś by się niektóre tkaninki przydały.


Tymczasem kupiłam sobie książkę o patchworku i zamierzam uszyć ze skrawków materiałów patchworkowe poduszki na łóżko. Przydałby się w moim domu jakiś powiew świeżości. Chciałabym uszyć poduszki w jakichś żywych, energetycznych kolorach. Myślę, że znajdę takie tkaniny w moich szafkach. Tak wygląda książka:


A to są wzory z książki, które mi się najbardziej podobają:



Mam nadzieję, że sobie poradzę. Nigdy wcześniej nie uszyłam żadnego patchworku i nie mam ani specjalnych linijek, ani maty, ani noża do krojenia. No ale jak nie spróbuję, to skąd będę wiedziała, czy mi wyjdzie:)

A na koniec wklejam zdjęcie przepięknego liska z Projektowni Jednoiglec, który ciągle "chodzi mi po głowie". Ten wzór to moje marzenie. Jak opanuję podstawy, to na pewno uszyję sobie takie poduszki. Piękny, prawda?


Co jakiś czas wchodzę sobie na tę stronę, żeby go sobie obejrzeć. Wariatka;)