30.09.2012

Operacja misia

Ostatnio szyję tyle owiec, że mój chłopak stwierdził, że powinnam zmienić nazwę z magnolienrinde na baca hehe:) Coś w tym jest. Gdybym policzyła wszystkie uszyte do tej pory owce, uzbierałoby się niezłe stadko. Mogłabym nawet zacząć oscypki robić;) Interes otworzyć;)

Dużo było zamówień, ale powoli wychodzę na prostą i mogę przyjmować kolejne. Może w końcu uda mi się zabrać za liska? Od wielu dni "za mną chodzi" i myślę, jak miałby wyglądać. Poza tym zawsze to jakaś odskocznia od kopytek;) Rudy polar czeka cierpliwie na swoją kolej. Uważam, że liski są bardzo kochane. Te prawdziwe może nie, ale w formie maskotek, to na pewno. Jako dziecko miałam ukochanego liska, który właściwie był maskotką wspólną całego mojego rodzeństwa i wszyscy go kochaliśmy. Miał sweterek w paski, czarne spodnie i smutną minę, aż się go robiło żal. Kiedyś siostra namalowała mu więc na futerku uśmiech, żeby od tej pory już nie znikał z jego twarzy. I miało się wrażenie, że nawet oczy mu się śmiały. Bardzo udana operacja.

A propos "polepszania" wyglądu maskotek, ja też miałam wrażenie, że mój ukochany miś jest ciągle smutny. Jego twarz tworzyły 3 jednakowe guziki - 2 na oczy i 1 na nos. Całe życie smutny. Wpadłam więc na genialny pomysł polepszenia jego wyglądu i uszczęśliwienia go materiałowym uśmiechem. Pod nosem naszyłam mu usta, wycięte z czerwonej koszulki, żeby się uśmiechał. Pamiętam, jak przed operacją było mi go szkoda, że będzie cierpiał i jak go przepraszałam ze łzami w oczach, że będzie go bolało, ale że naprawdę warto. Mam nadzieję, że był zadowolony z efektu;)

Dobra, a teraz znów trochę o owcach. Poniżej 3 maluchy, które pojechały w piątek do Niemiec, do swych nowych właścicieli - małżeństwa i ich córki:) Imiona na serduszkach. Klaus chciał bardziej opaloną, więc jego owieczka ma ciemniejszą karnację. A tę dla Jany trochę zmieniłam, żeby miała twarz bardziej dziecięcą. Myślę, że się udało. Jana nie jest już małym dzieckiem, ale dzieckiem rodziców, jak wiemy jest się do końca życia:)









7 komentarzy:

  1. Takie maluchy a tyle radości przyniosły nowym właścicielom:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Klaus "po solarce" jest genialny! Śmiem mniemać, że płynie w nim trochę krwi jakichś włoskich lub hiszpańskich owiec ;)
    Piękne maskotki i super blog! Dodałam do obserwowanych i będę zaglądać oraz podglądać ;)
    Pozdrawiam1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że zawitałaś w moich skromnych progach. Zapraszam do zaglądania:)

      Usuń
  3. Yhhh jakie te owieczki są cudowne! No po prostu prześliczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Miło mi, że mnie odwiedziłaś. Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Śliczne pluszowe owieczki ;-)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze:)