13.05.2013

Zakochałam się!

I to w kim?:) W dwóch przesłodkich istotkach, które sprawiają, że mięknę i odbiera mi rozum. Byłam w weekend w rodzinnym domu, żeby przywitać dzieci mojego rodzeństwa. I zanim przyjechałam myślałam sobie, że na pewno będą ładne i kochane, bo wszystkie dzieci są ładne i kochane. Ale ja nie sądziłam, że aż tak! Najpierw zobaczyłam synka starszej siostry (dla przypomnienia, młodsza też jest w ciąży, ale rodzi za miesiąc). Siedziała na fotelu i trzymała go zawiniętego w rożku. Miał taką małą główkę i taki grzeczny wyraz twarzy, smacznie sobie spał. Nie mogłam się na niego napatrzeć, dziecko to prawdziwy cud! Taki mały człowiek, taki bezbronny i niewinny. Śpi sobie beztrosko w rożku, przytulony do mamy, a jak zgłodnieje, to się budzi i pije mleko. I ten widok siostry jako matki, nie mogę się przyzwyczaić. Od razu przypomniały mi się wszystkie psoty, jakie robiłyśmy, będąc dziećmi. Jak np. bawiłyśmy się w operację na desce do prasowania i pod ciężarem pacjenta desce wykrzywiły się nogi i nie dawała się już do użytku. I za karę musiałyśmy przez cały wieczór prostować ją rękami z całych sił, jedna ciągnęła, druga pchała. Płakałyśmy z bezsilności, bo oczywiście nasze kombinacje nic nie pomagały. Ale jak to zbliża!;) W końcu tato się zlitował i wziął ją do naprawy. Albo jak popsułyśmy harmonijkowe drzwi od mojego pokoju, bo idealnie nadawały się do randki w ciemno. Tyle razy je rozsuwałyśmy i zasuwałyśmy, że coś się urwało i już się do końca nie zasunęły i tato je w końcu zdemontował. I nie byłoby drzwi po dziś dzień, gdyby nie ciąża siostry. Tato kupił jakiś miesiąc temu nowe drzwi (też harmonijkowe) i pokój jest zamykany. I znów można się bawić w randkę w ciemno;) Haha, oczywiście żartuję, teraz nikomu by to już chyba nie przyszło do głowy, bo stare konie jesteśmy. No i wrócę do mojego wątku, że ta siostra od psot jest teraz matką. Odpowiedzialną za życie swojego dziecka, w przyszłości wzór do naśladowania itd. Jakie to wszystko dziwne:) Normalne, ale dziwne:)

A w sobotę rano przyjechali rodzice żony brata, Niemcy i pojechaliśmy z nimi ja i brat do szpitala. Przez całą drogę słuchaliśmy na cały regulator niemieckich szlagierów, Volksmusik typu hajli hajla i "do pełni szczęścia"największych hitów Kelly Familly. Jakieś dwadzieścia lat temu pewnie nie posiadałabym się ze szczęścia, słysząc Angelo i Paddy'ego, ale obecnie delikatnie mówiąc niekoniecznie:) Jak to dobrze, że droga trwała tylko 25 minut;) No i niby człowiek nie chce mysleć stereotypowo, ale jak tu się powstrzymać, jak tuż po wjeździe do miasta samochód zwalnia do 50 i ani deko szybciej. Tam, gdzie trzeba 30, jedziemy 30. Wszyscy nas wyprzedzają, ale my spokojnie jedziemy sobie przepisowo:)

Maleństwo spało przy mamie, kiedy przyszliśmy. Z twarzy czysty dziadek Bernd:) A włosy długie i rzeczywiście czarne jak smoła po tacie. A takie gęste, jakby miała perukę. Prześliczna małpka-krecik:) Mogłam ją wziąć na ręce, ponosić, nawet przewinąć! Ciężko szło, bo bardzo wierzgała nóżkami i wkładała je w pieluchę, ale jakoś sobie poradziłam. Byłam taka szczęśliwa:) Pomyślałam sobie, że najchętniej nie wychodziłabym z tego szpitala do wieczora, żeby jak najdłużej móc na nią patrzeć. I moje marzenie się spełniło! Rodzice Sandry odwieźli nas do domu, wsiedliśmy w samochód brata i wróciliśmy do szpitala, gdzie siedzieliśmy przy Lenie i jej mamie do 22:00. Szaleństwo, co? Ale normalnie ciężko było wychodzić. Lena jest bardzo spokojna, prawie w ogóle nie płacze, tylko przy przebieraniu i kąpieli. Chociaż w sumie, jakby mnie ktoś nagle rozebrał i wsadził do wody, to pewnie też bym protestowała;) Czasem łatwiej kogoś zrozumieć, jak się wyobrazi siebie w jego sytuacji.

Zrobiłam mnóstwo zdjęć maluszków i chętnie wrzuciłabym po jednym zdjęciu na bloga, ale najpierw muszę zapytać ich rodziców o zgodę, bo wiadomo, nie mogę się rządzić;) I nie mogę przestać o nich myśleć. To jakby patrzeć na pulpit i niby widzieć wszystkie ikony, ale co chwilę zerkać na tapetę, która przykuwa wzrok. Wybaczcie za porównanie, ale chyba najbardziej oddaje sens mojego zamroczenia-rozproszenia.

No i muszę pomyśleć o uszyciu jakichś niemowlęcych zabawek. Tylko kurczę, ani się nie znam, ani nie mam pomysłu. Może Wy mi coś podpowiecie? Będę wdzięczna!

Gorąco Was pozdrawiam:***

17 komentarzy:

  1. Uszyj kostki z różnymi fakturami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne są też maty edukacyjne. Takie, gdzie każdy kwadrat jest inny i np na kwadratach są naszywane (z innej faktury) obrazki kontrastowe. Sama szyłam (ha! jedyna rzecz jaką w ciągu ostatnich 10 lat uszyłam :P ) taką dla Demolki. Była super. Teraz kolejne dziecko z niej korzysta i też zachwycone.
    Z kwadratów 20x20 kolorowych, na części (co drugi) doszyłam np czerwone kółko z futerka, literki, doszyłam w rogu obszyty materiałem pojemniczek (środek w kinder niespodzianki) z ryżem (grzechotka), metek pełno po bokach... W środku dałam wypełnienie, spód gładki był. Zabawka od pierwszych chwil do roczku była używana... Zresztą nawet teraz, gdybym jej nie oddała to by jako cieplejszy kocyk na trawę służyła.
    Dzieciaki są słodkie. Zwłaszcza takie malutkie, na chwilę i nie płaczące :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha:) Tak, najfajniej jest jak nie płaczą;) Ale świetna musiała być ta mata. A zachowały się jakieś zdjęcia tego dzieła? Musiałaś się nieźle napracować i nagłówkować, jak to wszystko połączyć w całość. Ja chyba nie mam takiej wyobraźni. Trudno mi jest coś wymyślić. Chyba przejdę się do sklepu i zobaczę takie gotowe maty, co one tam mają, żeby wiedzieć, jak to w ogóle wygląda. No cóż... zielona jestem w tej materii:/

      Usuń
    2. Eeee... Właśnie przejrzałam cały dysk i nie mam zdjęć O_o aż w szoku jestem, bo ja samochwała.
      W sumie szycia wiele nie było - powycinałam kwadraty, na nie ponaszywałam. Zrobiłam coś a'la patchworkową narzutę ;) Tylko że 3 warstwową (od góry: kolorowe kwadraty, wypełnienie - taka gąbka 1cm kupiona w pasmanterii, i podszyty spód). 100 na 100. Bo 16 kwadratów i po 10cm obszycia na około.

      Usuń
  3. Ekhm nie potrzebnie dodałaś ten hicior niemiecki bo przeczytałam tylko to co było do niego a potem już nie dałam rady ;) lecę się pośmiać ( a włączyłam tylko na 15 sekund - więcej nie dałam rady) należy Ci się medal za te 25 minut ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Perkusista jest spoko. Trochę podobny do Benny'ego Hill'a. Może nawet wolny?;)

    OdpowiedzUsuń
  5. dla maluchów fajne są też szmatki z metkami :) takie do ciamkania i obśliniania. Dodatkowy argument za szmatkami jest taki, że szybko się je szyje. Wystarczy kawałek materiału (naturalnego lub microfibry - ważne żeby z niego nie wyłaziły nitki i włoski) i do tego trochę tasiemek w różnych kolorach i o różnych szerokościach. Voila - jest szmatka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale fajny pomysł:) Bardzo Ci dziękuję, rzeczywiście brzmi dość nieskomplikowanie. Chyba nawet znajdę w swoim składzie jakąś ładną bawełnę. A myślisz, że nadawałby się materiał minky? Jeszcze go nie testowałam, a zastanawiam się, czy by nie kupić trochę na zabawki dla maluchów... Gorąco pozdrawiam! :)

      Usuń
  6. A może wszyj coś szeleszczącego w uszka owieczek? A do brzuszka plastikowe jajko z kinder-niespodzianki z kilkoma ziarnami grochu? Będzie przytulanka z szeleścikami i grzechotką w jednym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto, wręczam Ci order za genialne pomysły:) Ale ze mnie ciemna masa, rzeczywiście można by w ten sposób pokombinować. Gorzej z plastikowymi jajkami po kinder-niespodziance, bo takowych nie posiadam:( Ale poszperam gdzies w moich szpargałach i może coś wyłowię:))) Gorąco pozdrawiam!

      Usuń
    2. Kobieto, wręczam Ci order za genialne pomysły:) Ale ze mnie ciemna masa, rzeczywiście można by w ten sposób pokombinować. Gorzej z plastikowymi jajkami po kinder-niespodziance, bo takowych nie posiadam:( Ale poszperam gdzies w moich szpargałach i może coś wyłowię:))) Gorąco pozdrawiam!

      Usuń
  7. Gratulacje zostania podwójną ciocią! :) O Kelly... to i ja ostatnio wspominałam w domu hihi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękować, dziękować:) A Kelly dopadnie nas wszędzie;)

      Usuń
  8. Kochana szmatki z metkami się sprawdzają, mojemu z minki przypadła do gustu bo mięciutka i przyjemnie się przytula, a metki albo paluszkiem dłubał, albo ssał, idealny usypiacz i przytulanka :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baardzo Ci dziękuję za radę, rzeczywiście muszą być fajne, skoro tyle osób je zachwala. To nie pozostaje mi nic innego, jak zamówić gdzieś w internecie minky i działać!!!:) Dziękuję Kochana:)

      Usuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze:)